Jak często na ulicy spotykacie czyjś bezinteresowny uśmiech? Taki naturalny, szczery uśmiech. I to od uzupełnienie nieznanej osoby.
Wsiadam dziś do mojego busa. 6:50. Zajmuję pierwsze wolne miejsce przy oknie i gapię się bez celu. Ni to smutna, ni uśmiechnięta - siedzę. Na kolejnym przystanku wsiada młody mężczyzna, w ręku trzyma książkę i siada na przeciwko mnie. Uśmiecha się. Szeroko. I patrzy mi prosto w oczy czekając aż oddam uśmiech. I tak też się stało - uśmiecham się. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu. I od razu poprawił mi się nastrój.
Rzadkie są chwile życzliwości obcych sobie osób. Uśmiech nic nie kosztuje a jednak rzadki to podarunek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz