Od kilku tygodni trwa rekrutacja do żłobków i przedszkoli. Być może w niektórych miastach nawet dobiegła już końca. Niestety nie we wszystkie miasta mają elektroniczny system zgłoszeń. Ja nie mam, więc dziś szanowny małżonek zaniósł nasze zgłoszenie do przedszkola. Godzina zero za miesiąc, dokładnie 9 maja.
Teraz, aplikując do przedszkola jedynym kryterium jest zatrudnienie obojga rodziców, jest jedno ale... zatrudniający oświadcza, że jest zatrudniony i nikt tego nie weryfikuje. Na te zasady nie mam wpływu i w pojedynkę raczej nic tu nie zmienię.
No więc jak będzie wyglądał mój dzień za miesiąc? W przypadku tradycyjnej rekrutacji jest z tym trochę zabawy. Punktualnie o godzinie 13 jest ogłoszenie wyników. Trzeba zatem wziąć wolne - ja muszę. Jak się dostaniemy będzie pełnia szczęścia, a jeśli nie to wraz z odmową przyjęcia otrzymamy listę przedszoli z wykazem wolnych miejsc i wtedy - gotowi, do startu... czyli kto pierwszy ten lepszy. Będę się uśmiechać na myśl o tym wyścigu jeśli udział będą w nim brali inni rodzice, nie ja. A tak szczerze to myślę, że choć to sprawdzony sposób rekrutacji to przypomina raczej średniowieczne tortury. Powinni refundować wizytę u psychologa po takim stresie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz