sobota, 13 kwietnia 2013

Karanie małego krzykacza

Przyjemniej się pisze o nagradzaniu niż o karaniu, zatem dziś będzie ta mniej przyjemna chwila. Dzisiaj mój sposób na karanie jednego konkretnego, powtarzalnego zachowania u dzieci.

 



W życiu każdego rodzica są takie chwile kiedy ma ochotę wyjść z siebie i stanąć obok. Kiedy dziecko obraża się, upiera się przy czymś lub po prostu mówi nie. Nie słucha, zaczyna płakać, czasem tupie i kładzie się na podłodze. Taki stan nie rokuje. Z dzieckiem w takim stanie nie da się zrobić nic, nie można z nim porozmawiać, bo i tak nas nie usłyszy. 

Co wtedy można zrobić? Biorę moją awanturującą się królewnę na ręce i zanoszę ją do jej pokoju tłumacząc, że zapraszam ją do nas kiedy się uspokoi. Stosuję tą metodę od kiedy mała skończyła 2 lata. Metoda może wydawać się okrutna, ale na pewno lepsza niż dawanie klapsa. Córka uspakaja się niezwykle szybko, zwykle w ciągu 5 minut wraca do nas do pokoju. Czasem mówi że już nie płacze a czasem po prostu zachowuje się jakby nic się nie stało. Grunt to skuteczność i uśmiech na twarzy mojego dziecka.

2 komentarze:

  1. Stosowałam tą metodę, ale mój krzykacz potrafił nawet dwie godziny nas wkurzać...W końcu przychodziła do nas, ale ja byłam już bardzo tym zmęczona.
    Teraz mam inną i skuteczną :mówię, że jeżeli się nie uspokoi jak policzę do 10 to chowam ulubioną zabawkę wysoko do szafy i oddaję na drugi dzień. On wie, że nie żartuję. Może mało pedagogicznie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwie godziny? Uparciuch :)
      Skoro działa to metoda jest dobra - ile dzieci tyle dobrych rozwiązań.

      Usuń