Ciąża to u niejednej kobiety czas liczenia kilogramów - u mnie również tak było. Podstawowym założeniem było: mam przytyć mało. Szybko się jednak okazało, że będzie to bardzo trudne w realizacji, a wszystko za sprawą napadów wilczego głodu w najmniej odpowiednich momentach. Kiedy robiłam się głodna - a było to nader często - dostawałam niemal drgawek :). Teraz mogę się uśmiechać na wspomnienie o tym, ale wtedy... było ciężko i głodno :) A ponieważ swojej przygody z macierzyństwem jeszcze nie zakończyłam i planujemy kolejne dziecko to zerknęłam do mojej książeczki ciążowej.
http://www.sxc.hu/photo/1372512
A w niej na ostatnim ważeniu miałam 22 kg na plusie. Córka ważyła 3,5 kg. Na szczęście reszta nie pozostała mi w spadku. Zrzucenie 15 kg zajęło mi nie więcej niż pół roku, kolejne 5 zrzucałam jeszcze około roku. Tym bardziej przy okazji kolejnej ciąży zależy mi na tym aby tych kilogramów było mniej. Najlepiej o połowę :) ale bądźmy realistkami. Może być ciężko.
Teraz jednak, kiedy już wiem ile zrzuca się zbędne kilogramy, to przy kolejnej ciąży będę zwracać większą uwagę na to, co jem i w jakiej ilości. No a wy Drogie Panie, ile miałyście na liczniku tuż przed porodem - kto da więcej :)?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz